piątek, 9 października 2009


Z początkiem tygodnia przyszedł czas na robienie tego, co do mnie należy. Najpierw Louke pokazała mi biuro AYAFE mieszczące się w dwóch małych pokoikach na 9. piętrze wieżowca, w którego holu ustawione jest popiersie byłego prezydenta. Zdjęcia całej rodziny prezydenckiej zajmują jedną potężną ścianę.


Po rozmowie z Asifem i Hamidem poszliśmy do ośrodka, w którym mamy animować dzieciaki. Położone niedaleko kampusu uniwersyteckiego na Elmlarze bloki trudno nazwać ośrodkiem. W rzeczywistości wygląda to tak, że w kilku blokach zamieszkują rodziny przesiedlone po wojnie o Górny Karabach (konflikt zresztą wciąż jest nierozwiązany). Na parterze jednego z nich znajduje się mała salka, która jest do naszej dyspozycji. Na zewnątrz małe boisko asfaltowe do nogi i kosza. Dzieci cieszyły się na nasz widok.

Warunki, w jakich mieszkają uchodźcy, nijak się mają do pięknego centrum Baku, w które rząd pompuje pieniądze z ropy naftowej. Pod względem architektury nie może mieć kompleksów przed takimi miastami, jak Paryż czy Londyn. Nawet zwykłe przedmioty użytku publicznego, jak lataranie i kosze na śmieci, są projektowane specjalnie dla miasta. Wiele kamienic jest w remoncie. Poza centrum buduje się wieżowce. Na ludzi najwyraźniej nie starcza pieniędzy.















1 komentarz:

  1. często widujesz dzieci ubrane w garniturki, bawiące się na ulicy? baaardzo ciekaweee... hmm...

    OdpowiedzUsuń