piątek, 26 lutego 2010

18 lat temu...


Data: 26.02.1992
Miejsce: Xocali (czyt. Hodżali), siedmiotysięczna miejscowość w Górksim Karabachu niedaleko stolicy, Stepanakertu
Oficjalna liczba zamorodwanych: 613 (w tym 106 kobiet i 83 dzieci)


W 1991 roku trzy kaukaskie republiki radzieckie kolejno ogłosiły niepodległość. Kiedy ostatni uczynił to Azerbejdżan, konflikt o Górski Karabach między Armenią i Azerbejdżanem nie był już tylko wewnętrznym problemem Związku Radzieckiego. Przerodził się w otwartą wojnę między dwoma suwerennymi państwami. Najtragiczniejszą datą tej wojny pozostaje do dziś noc z 25 na 26 lutego 1992. Ormiańskie jednostki, wspierane przez rosyjski pułk stacjonujący w Karabachu, podeszły pod Xocali (punkt strategiczny, ze względu na znajdujące się tam jedyne lotnisko Karabachu). Następnego dnia żołnierze mieli umożliwić cywilom ewakuację. Zaczęli podpalać domy. W końcu otworzyli ogień. Zagraniczni reporterzy donosili o oskalpowanych kobietach i dzieciach oraz spalonych ciałach bez głów.

            Co na to Ormianie? - Do zdarzeń doszło podczas operacji wojennej, a żołnierze zaczęli strzelać po otwarciu ognia przez Azerów. Inna wersja głosi, że zbrodnie popełnili żołnierze Narodowego Frontu Azerbejdżanu, być może na zlecenie opozycji chcącej wywołać przewrót (istotnie, przejęli władzę kilka miesięcy później). Jeszcze inna mówi o tym, że żołnierze podrzucili ciała Ormian obok zabitych Azerów, obwiniając Ormian o maskarę. Międzynarodowe organizacje podważyły takie wersje wydarzeń, jednoznacznie potępiając mordowanie cywilów. Kilka źródeł ormiańskich uznało winę Ormian, wskazując na symboliczną datę masakry. 4 lata wcześniej do pogromu Ormian doszło w azerskim Sumgayit. Odwołał się do tego minister obrony Serge Sarkisian (późniejszy prezydent) w jednym z wywiadów: Przed Xocali Azerowie myśleli, że Ormianie nie mogliby podnieść ręki na cywilów. My byliśmy w stanie złamać ten stereotyp.

            26 lutego jest kolejnym po 20 stycznia dniem żałoby narodowej w Azerbejdżanie. Sam konflikt trwa do dziś i nie zapowiada się na rychły jego koniec. Co jakiś czas przedstawiciele dwóch państw spotykają się na neutralnym gruncie, żeby debatować na temat pokojowego rozwiązania konfliktu. Górski Karabach jest dziś zamieszkany przez Ormian, ma swój rząd i własną gospodarkę, ale nie jest uznawany na świecie za państwo suwerenne. Przesiedleni zaś Azerowie, żyjący w różnych miastach Azerbejdżanu, wciąż czekają na powrót do swoich rodzinnych miejscowości. Koczują, wychowując swoje dzieci w przeświadczeniu, że tam jest ich miejsce. Wielu chłopców, z którymi pracujemy, na pytanie o przyszłość odpowiada: Jak skończymy szkołę, pójdziemy do wojska. Będziemy strzelać do Ormian! – wyciągają ręce przed siebie, mrużą oko i udają, że strzelają.


Baku, tablica upamiętniająca zdarzenia w Xocali w jednej ze szkół
dla przesiedleńców (wiek uczniów: 7-15 lat)

Linki:

Doczytane dziś:
Prasa i portale w tym tygodniu huczą na temat wydarzeń Xocali. Obie strony robią, co mogą, żeby propagować swoją wersję zdarzeń. Azerowie zaangażowali amerykańską raperkę Toni Blackman do poparcia akcji "Justice for Khojaly". Klip tutaj. Kolejna inicjatywa to podpisanie z Czechami partnerstwa miast. Xocali będzie partnerem czeskich Lidic, gdzie w 1942 roku niemieccy naziści dokonali eksterminacji ludności cywilnej.

sobota, 13 lutego 2010

Absurdy azerskiej codzienności

Prezydent Ilham Aliyev wypowiedział wojnę słowu SEXI, cieszącemu oczy obcokrajowców! Sex w języku azerskim oznacza tyle, co zakład i zgodnie z regułą czytania litery x jako h, brzmi seh. I tak na każdym kroku można spotkać mnóstwo seksownych znaków. Do moich ulubionych należy LEPKA SEXI, czyli zakład gipsiarski. Znaki podobały się również jakiemuś zagranicznemu delegatowi, który na spotkaniu z prezydentem chwalącym się osiągnięciami Azerbejdżanu, zażartował, że nie wie za wiele o innych sferach, ale za to w dziedzinie seksu kraj ten musi mieć niezłe doświadczenie. Prezydent najwyraźniej żart potraktował zbyt poważnie i już niedługo tablice z niewygodnym słowem znikną na zawsze! (oryginalna wiadomość tutaj, polecam też wywiad Euronews z prezydentem Aliyevem)

Kolejna ciekawostka wyczytana w gazecie AzerNews:
Parlament ma się zająć derusyfikacją azerskich nazwisk. Rosyjsko brzmiące końcówki -ov i -ev (w żeńskiej formie -ova i -eva) miałyby zostać zmienione na końcówki azerskich przymiotników -li. Niektórzy politycy sugerują jednak zmianę na -az, jak w azerskich domenach internetowych i na rejestracjach samochodowych :) Procesowi miałyby podlegać nazwiska noworodków oraz tych, którzy by tego chcieli... Nazwisko Aliyev brzmiałoby zatem  Alili albo Aliyaz??

Zimno, ciemno i bez wody...

...oraz kolejki po chleb! Wszystko przez śnieg, który spadł w Baku dwukrotnie w ostatnich tygodniach. Poleżał trzy dni, ale sparaliżował znaczną część miasta. Kierowcy zostawali w domach, z biur dzwoniono do pracowników, żeby nie przychodzili do pracy. Było śmiesznie, dopóki pewnego wieczoru woda w naszych kranach nie popłynęła :) Teraz jest lepiej, płynie przez pół godziny dziennie (w normalnych okolicznościach jest godzinę). Stawało też metro między stacjami z powodu awarii w elektrowniach. Wszystko jestem w stanie zrozumieć... Tylko, że temperatura minimalna wyniosła w stolicy około -5st.C. Problemy Baku zrozumiałem lepiej dopiero wtedy, kiedy śnieg zaczął się topić i starałem się omijać kałuże po kostki. Z marnym skutkiem zresztą. Samochody (a powinny amfibie) jeździły za to po ulicach, chlapiąc przechodniów. Powód? Nie widziałem żadnej ekipy próbującej chociaż odgarniać śnieg, sypać solą lub piaskiem lód,  nawet na głównych ulicach miasta, nie mówiąc już o posesjach przeciętnych Azerów i zainteresowaniu tym, co dzieje się na ich części chodnika. Ocena z postawy obywatelskiej: 2.

 Diametralna zmiana pogody w styczniu:


Najważniejsze, że nasze dzieci miały radochę! :)